Spróbuję to opisać,

Żyjemy z naszym kredytem frankowym 15 lat, odkąd raty poszły drastycznie w górę było nam bardzo ciężko,przy dwójce dzieci które ciągle wymagały opłat za przedszkole, szkołę ledwo dawaliśmy radę finansowo, pożyczaliśmy pieniądze na koniec miesiąca,żeby oddawać po wypłacie i tak trwało to 8 lat.W międzyczasie mąż postanowił zmienić bezpieczną pracę,żeby móc więcej zarabiać, i zaczęły się problemy bo w nowej pracy były cięcia, on miał umowę na cza określony więc w ciągu 2 tygodni zostaliśmy bez jednej pensji,świat nam się zawalił bo rata = 1 pensja a na życie już nie mieliśmy środków. Potem historia się powtórzyła, kolejna praca i kolejna redukcja, następnie mąż spróbował założyć własną firmę ale ona nie wypaliła i w zw z tym mamy jeszcze więcej długów bo mąż na tą firmę zaciągnął pożyczkę którą musi spłacać jeszcze pół roku. Wtedy usłyszałam od koleżanki o Naszym Jerychu, przystąpiliśmy do róży różańcowej i modlimy się o uwolnienie od tego ciężaru , który odebrał nam radość życia, pozbawił nasze dzieci wakacji i takich prostych rzeczy jak pójście do kina,nie wspominając o innych rzeczach bez których musieliśmy się obyć typu aparat na zęby dla dzieci itp, doprowadził do tego,że rodzina zaczęła się nam rozpadać bo mąż nie udźwignął tych problemów, ja musiałam pożyczać pieniądze,żeby mieć na benzynę do pracy do której dojeżdżam 40 km, no takie typowe problemy dnia codziennego szarego frankowcza. Zmęczenie , frustracja, przepracowanie i brak nadziei. I zaczęliśmy otwierać swoje serca na Słowo , zaczęły się dziać cuda w naszym życiu, takie małe codzienne typu: jest czerwiec i okres truskawkowy a ja stoję i patrzę w okno ze smutkiem,że nie stać mnie na to,żeby kupić truskawki i zrobić z nich przetwory na zimę a na drugi dzień moja mama przynosi mi 10 kilogramowe wiadro już oszypułkowanych truskawek bo ktoś jej dał a ona nie potrzebowała. Albo pojawia się Ktoś-Anioł , który daje mi pieniądze bo mu tak Duch Św. podpowiedział,że ja mogę ich potrzebować. Albo dzwoni do mnie koleżanka i mówi,że ma do oddania kilka worków ubrań po swoich synach. Albo mąż zaczyna pracować przy rozwożeniu diety kateringowej i może legalnie przywozić do domu obiady których nie sprzedał albo owoce i warzywa z kolejnej pracy.[też legalnie :)]. I tak minęło 5 lat, ja straciłam już nadzieję,że w życiu zawodowym męża coś się zmieni aż tu nagle kolejny cud,po latach szukania pracy,chodzenia na rozmowy, które kończyły się niepowodzeniem mąż wysłał swoje CV,tam gdzie przypadkiem starszy syn znalazł ofertę. I na drugi dzień miał telefon, szybko rozmowę,okazało się,że szukali kogoś do pracy przy programie który Robert obsługiwał w swojej pierwszej,tej bezpiecznej pracy. Nie patrzyli na wiek, na to,że miał 5 letnią przerwę w pracy,nie patrzyli na angielski. Pracę zaczął dwa tygodnie po rozmowie:) Dodam jeszcze,że zanim ją zaczął, zanim wysłał CV nie mieliśmy już pieniędzy na kolejną ratę a ja się w ogóle nie denerwowałam,bo Pan Bóg ratował mnie już z takich sytuacji i zawsze spadałam na przysłowiowe 4 łapy. Tym razem mówiłam sobie ,,Jezu ufam Tobie i wierzę,że coś się wydarzy ,że te pieniądze na ratę będą''. Ja widzę realną obecność Boga w moim życiu, nauczyłam się mówić,że nie moja lecz Twoja wola się stanie i staram się przyjmować moje życie jako drogę która po coś jest, staram się z nią pogodzić. Jeszcze dużo mi brakuje ale dzięki temu kredytowi mam wiarę i jestem Bogu za nią bardzo wdzięczna. Amen :)"